niedziela, 30 listopada 2014

31.11.2514 | Rubieża układu Faris

Kilkaset tysięcy kilometrów od złotego słońca układu Faris, na niebie pełnym gwiazd pojawiła się smuga. Nagle pękła, rozerwana przez błyskawice. Z niej wyłonił się toporny kadłub statku kosmicznego.

Gdy czarna sylwetka opuściła portal, ten zasklepił się z niesłyszalnym w próżni sykiem. Transportowiec liniowy "Grunt" zwiększył moc silników. Wielkie dysze rozgrzały się do czerwoności, kiedy błękitny żar je objął.
Okręt ruszył z prędkością bardzo dużą jak na standardy ludzkiej technologii, jednak w stosunku do rozmiarów wszechświata była to liczba znikoma.

Kapitan Welington stał za konsoletą dowodzenia i obserwował wodospady danych.
- "Grunt" dotrze na orbitę Faris za T-minus osiem godzin - zakomunikował nawigator.
- Sir. Pokłady magazynowe zgłaszają rozpoczęcie fazy przygotowań. Będą gotowi za sześć godzin - odezwał się bosman Steeler.
- Sondy skanujące wystrzelone, sir!
- Działka obrony punktowej gotowe do działania.
- Silosy O-1 do O-4 załadowane. Czekamy na dalsze instrukcje.
Po fali informacji nastąpiła krótka cisza.
- Dziękuję panowie - Welington przejechał palcem po płaskim ekranie terminala - Chcę otrzymywać informacje z sond co pół godziny. Skan całego obszaru. Nie chcę obudzić się z ręką w...
- Sir! - głos dobiegał ze stanowiska infiltracji - Niezidentyfikowane obiekty w liczbie trzy kierują się w naszą stronę.
Kapitan zmarszczył brwi.
- Rozmiary, klasa, cokolwiek? - zapytał nie licząc na odpowiedź, która by go zadowoliła.
- Nic, sir. Mamy tylko termalny odczyt.
- Może to te plazmowe burze... - zastanowił się ktoś głośno z załogi, ale szybko ucichł. Welingtonowi nie udało się go wypatrzeć.
- Nie ma żadnych plazmowych burz - wyjaśnił głośno - To tylko przykrywka.
Załoga milczała.
- Pan Smith jako pierwszy zbadał ten system gwiezdny. Nie chce, żeby ktokolwiek tu zaglądał.
- Czemu więc zapewniamy sobie takie bezpieczeństwo? Znaczy... rozumiem po co, ale czemu w takiej skali? - zapytał nawigator patrząc na kapitana niepewnie.
- Ostrzeżenie przygotowane przez Pana Smitha nie działa w stu procentach i jest on tego świadomy - powiedział Welington, schodząc z punktu dowodzenia - Są tacy, którzy uwielbiają pchać się w sam środek paszczy lwa.
Popatrzył po marynarzach.
- Już nie wspominam o takich o długim języku.
Zdanie wypowiedziane zostało szeptem. Mimo to słowa słyszalne były w każdym rogu pomieszczenia. Kilku z załogi popatrzyło po sobie.
Kapitan skinął na nich głową.
- Wracajcie do obowiązków!
Po czym ruszył w stronę drzwi. Strażnik zasalutował i zawołał:
- Kapitan schodzi z mostka!
Z wszystkich uleciało powietrze i zaczęli zachowywać się swobodniej.

Toporne nierówności kadłuba transportowca zginęły w cieniu, kiedy "Grunt" znalazł się za tarczą potężnego, gazowego giganta Kolosusa.

Brak komentarzy: