wtorek, 16 grudnia 2014

01.12.2514 - 02.12.2514 | Kosmiczna bitwa

Okręt transportowy "Grunt"
01.12.2514 NK 00:01cz

------------------------------------------------

Kapitan siedział w kajucie, pijając mocną herbatę. Nagle cały pokój zatrząsł się, a spodek od filiżanki spadł na ziemię i stłukł się z trzaskiem.
Welington westchnął. Tyle z jego hobby.

Szum w mikrofonie rozległ się po pomieszczeniu.
- Kapitanie! Trzy nieprzyjacielskie jednostki przeszły na pełen ciąg.
Głos podporucznika Matta lekko drżał.
Wreszcie, pomyślał kapitan.
- Dziękuję. Przygotuj okręt do walki. Zaraz do was dołączę.
- D-dobrze, sir!
Oficer westchnął i sięgnął po hełm od kombinezonu. Udał się żwawym krokiem w kierunku mostku.

- Jaką mają pozycję? - zapytał kapitan siedzący na fotelu dowodzenia.
- Przekroczą skuteczny zasięg Rozpruwaczy za dziesięć minut.
Tak blisko? Pomyślał zaskoczony Welington.
- Wiemy, że posiadają jednostkę o masie dwa razy cięższej od naszego transportowca - informował operator stanowiska infiltracji - Dwie pozostałe są mniejsze.
Jednostka dwa razy cięższa od "Grunta"? Przecież to musi być...
- Sir. Nasza sieć do walki elektronicznej przebiła się przez ich zabezpieczenia - głos podporucznika Matta był spokojny - Nasi nieprzyjaciele to patrol Federacji. Ich okręt flagowy to... to niemożliwe!
- Mówcie podporuczniku - rozkazał kapitan.
- Przepraszam, sir - oficer zaczerwienił się - Okręt flagowy Federacji to ciężki krążownik. Dwie mniejsze jednostki to fregaty. Oznaczam kolejno K-0, F-1 i F-2.
Welington oparł brodę na pięści. Zamyślił się.
Patrole nie posiadają jednostek takiej klasy. Może to tylko przykrywka? Fałszywa informacja żeby zniechęcić przeciwnika do starcia albo zmusić do natychmiastowego poddania się?
- Sir. Wrogie jednostki wejdą w skuteczny zasięg za pięć minut.
- Załadować silosy S-1 do S-7 Rk'ami. S-8 do S-10 ładować RO.
Matt popatrzył na ekran taktyczny, po czym na swojego dowódcę.
- Kapitanie...
- Prywatny kanał, podporuczniku - Welington zdusił w sobie złość na podwładnego. Dlaczego dali mu żółtodzioba?
- Słucham - powiedział, nie opuszczając wzroku z ekranu taktycznego.
- Ciężki krążownik nieprzyjaciela jest o wiele lepiej uzbrojony od transportowca.
- Wiem o tym - głos kapitana był spokojny.
- Podejmowanie walki jeden kontra jeden zakończyłoby się klęską. A co dopiero trzy kontra jeden? To podpisanie...
- Podporuczniku Matt, proszę spojrzeć na ekran taktyczny.
Oficer posłuchał polecenia.
- Układ Faris leży na samych granicach znanego nam wszechświata - zaczął wyjaśniać jego przełożony - Jaki interes miałaby tutaj Federacja, marnując paliwo na tak duże jednostki?
- Ale istnieje ryzyko, że dane okażą się prawdziwe. Co wtedy?
- W bitwie zawsze istnieje pewne ryzyko niepowodzenia. Im więcej wiesz, tym częściej je podejmujesz - kapitan zagryzł wargi, ale podwładny nie mógł tego widzieć - Nie rzucimy się im prosto w sidła...
- Sir, wróg w zasięgu! - odezwał się głos podporucznika Forta z infiltracji - Wciąż nie odpowiadają na nasze wezwanie.
Welington szybko przełączył się na kanał ogólny.
- Wystrzelić dwie R'ki prosto w okręt flagowy nieprzyjaciela.
- Odpalenie za pięć, cztery, trzy...
- Sir! Przeciwnik uruchomił powłokę.
- Kontynuować odliczanie - powiedział spokojnym głosem kapitan.
- ...jeden. R'ki od S-1 do S-7 wystrzelone. Oznaczam od R-1 do R-7. Dotrą do celu za T-minus trzy minuty i dwadzieścia sekund.

Wróg również nie czekał. Przeszedł do natychmiastowej odpowiedzi.
- Sir! Wrogie pociski pojawiły się nad okrętem flagowym. Oznaczam od M-1 do M-11 - Głos porucznika taktycznego Bogumiła Władykowa był wyprany z emocji - Dotrą do sfery obronnej za T-minus cztery minuty.

Mają pociski wolniejsze od naszych? Welington chciał podrapać się po nosie, ale hełm skutecznie mu to utrudniał.

- Sir! Jednostki wroga F-1 i F-2 wyprzedzają K-0. Przemieszczają się w naszym kierunku z maksymalną prędkością - podporucznik Forta był cały zlany potem.
- Ile czasu do uderzenia?
- F-1 dotrze do nas za T-minus piętnaście minut, a F-2 dwie sekundy po nim. K-0 zwalnia.
 - Pierwsza Salwa S-1 uderzy w okręt wroga za T-minus minuta pięćdziesiąt sekund.
Fregaty były najszybszą klasą okrętów kosmicznych. Bez problemu dogonią nasz transportowiec. Myśli Welingtona płynęły niczym burza. Przełączył się na kanał prywatny.
- Co pan o tym myśli, panie Matt?
Oficer drgnął, oderwał wzrok od konsoli i popatrzył na kapitana. Dotknął palcem hełmu, również przełączając się na kanał prywatny.
- Myślę, że flotą wroga dowodzi desperat.
- Trafne spostrzeżenie. Coś jeszcze?
- Wygląda na to, że agresor chce wykorzystać fregaty jako jednostki samobójcze. - Welingtona lekko zaskoczył rzeczowy głos swojego podwładnego. Było to przyjemne zaskoczenie.
- Przecież spokojnie mógłby ostrzelać nas z daleka. Posiadając ciężki krążownik, zmiótłby nas bez problemu i bez ryzyka z o wiele większej odległości. Tymczasem on decyduje się na prawie starcie w zwarciu. Tworzy... iluzję, sir.
- Brawo - uśmiechnął się kapitan - To potwierdza moje przypuszczenia. Nasz K-0 jest jednostką kilka klas niższą. Podporuczniku Forta, proszę podwoić wysiłki.
Wysoki mężczyzna o smagłej twarzy odpowiedział coś burkliwie.
- Proszę odłączyć zasilanie do obrony antyrakietowej na całej prawej burcie i zasilić dodatkowe bloki do walki elektronicznej. Zespoły rezerwowe mają natychmiast znaleźć się na stanowiskach.

- Sir! Odnotowaliśmy trafienie. Cztery z siedmiu pocisków.
- Doskonale - Welington złożył ręce - Zespół infiltracji macie coś nowego.
- K-0 zniekształca swoją sygnaturę. Wygląda jakby... - Podporucznik Forta zawiesił głos.
- Odczyty K-0 zmieniają się!
- Pociski wroga uderzą za T-minus dwadzieścia sekund - zakomunikował Władykow głosem, który mógłby oznaczać, że jest właśnie na spotkaniu biznesowym.
- Wystrzelić RO. Punktowe miejsca obrony laserowej gotowe?
- Gotowe, sir - odpowiedziało stanowisko uzbrojeniowe - Nowe R'ki załadowane.

- Kapitanie! Jedna z głowic nieprzyjaciela przebiła się przez naszą obronę! Uderzenie nastąpi za...
Cały okręt zatrząsł się, kiedy głowica nuklearna napastnika eksplodowała tuż nad kadłubem okrętu. Na mostku zawył alarm, a czerwone syreny robiły na korytarzach za kule dyskotekowe.
- Raport strat! - zawołał Welington.
- Nadtopienie kadłuba na poziomach 3-A i 4-C. Uszkodzenie punktu obrony laserowej numer 4. Zerwana antena do komunikacji krótkodystansowej. Nie możemy połączyć się z załogą.
 Kapitan zagryzł wargę.
- Wyślijcie zespół ratowniczy. Niech zgłoszą się jak tylko będą na miejscu.
- Ranni? - zapytał Matt.
- Na razie brak zgłoszeń o cięższych przypadkach. Tylko kilka zadrapań - odpowiedziała rzeczowo oficer komunikacji wewnętrznej.
Kapitan westchnął z pewną dozą ulgi.
- Co z naszym K-0?
- Nowe odczyty wskazują na to, że jest to... starego typu transportowiec Sigma.
- Chcę wszystkie informacje o tej jednostce - Kapitan spojrzał na konsolę po swojej prawej stronie, gdzie zaczęły pojawiać się stosy informacji. Bez trudu wyłapywał te najważniejsze.
Transportowce typu Sigma były pierwszymi jednostkami, przeznaczonymi do transportu o sile ognia równej lekkiemu krążownikowi. Były jednak zbyt ciężkie i w rezultacie pożerały mnóstwo paliwa. Kiedy okazało się, że nie opłaca się ich budować szybko wycofano je z taśmy produkcyjnej i zastąpiło ich mniejszą, mniej niebezpieczną wersją. Ten, z którym się teraz ścierali, musiał być zmodyfikowany. Niewiele jednostek jest w stanie ukrywać swoją prawdziwą tożsamość, kiedy dochodzi do walki.
- Sir. Fregaty uderzą w nas za siedem minut - oznajmił oficer Bogumił - K-0 wycofuje się.
- Wycelować w K-0 i posłać im salwę - kapitan patrzył nieruchomo w ekran taktyczny. Widział jak Żółty kwadracik oznaczony "Grunt" przesuwał się powoli wzdłuż gazowego olbrzyma. Widział również dwie czerwone sylwetki fregat, pędzących w stronę "Grunta". Widział również jak K-0 stoi nieruchomo. Nie strzelał. Nie próbował uciekać. Zamarł w oczekiwaniu na to co zrobi jego przeciwnik. A on miał zamiar jego bezczynność wykorzystać.
- Z całym szacunkiem, sir. Jeśli teraz nie wykonamy uniku, zginiemy - powiedział Matt. Część załogi spojrzała w stronę stanowiska kapitana.
- Niech pan mi powie: Jakie mamy szanse uniku, wiedząc, że jeśli fregaty są prawdziwe to ich piloci nie skorygują toru?
Oficer Matt znieruchomiał. Zmarszczył brwi.
- Większą niż gdy nie robimy nic.
Welington też zmarszczył brwi. Jako kapitan nie mógł ukorzyć się przed podwładnym. Ale duma jest mniej ważna od życia załogi.
- Ster. Dokładnie co dwie sekundy zwiększać prędkość o jeden węzeł. Kierunek i zwrot bez zmian. Przygotować się do gwałtownego zwrotu.
- Co pan zamierza zrobić? - tym razem jego zastępca odezwał się na kanale prywatnym.
- Niech pan pomyśli przez chwilę - odpowiedział mu spokojnie Welington i skupił się na mapie.
Druga salwa głowic oznaczonych R-8 do R-14 miała uderzyć w K-0 za dokładnie minutę. Tymczasem wrogie fregaty parły na "Grunt" niczym drapieżne ptaki. Miały pięć minut.
- Rozumiem - powiedział nagle przyduszonym głosem Matt - Zamierza pan sprawdzić wiarygodność fregat.
- Tak - Starszy oficer wciąż miał wlepiony wzrok w konsole.
- Czemu nie chciał pan wykonać uniku?
- To nie miałoby znaczenia. Zbyt duża szansa nie powodzenia. Patrząc na wyniki możliwości jest to jakieś 9.67%. Tracimy tylko paliwo.
- A jeśli fregaty byłyby prawdziwe to zostalibyśmy zniszczeni! - zawołał gniewnie młodszy oficer - Dziewięć procent to wciąż więcej niż zero!

Nagle na ekranie taktycznym F-1 i F-2 znikły.
- Odnotowaliśmy trafienie! Trafiły dwa pociski z siedmiu.
Tylko dwa...
- Ster! Zwrot o dziewięćdziesiąt stopni. Infiltracja. Pełen skan K-0. Uzbrojenie. Załadować S-1 do S-3 głowicami z generatorami pola elektromagnetycznego. Resztę silosów załadować RO.
- K-0 wycofuje się! Odnotowaliśmy pięć pocisków. Oznaczam od M-12 do M-17. Czas do uderzenia T-minus cztery minuty.
- Rozpoczynamy pościg, kapitanie? - zapytała pani oficer ze stanowiska taktycznego - To nie jest jednostka bojowa, sir.
- Rozumiem i dziękuję za uwagę, pani porucznik - odpowiedział kapitan. Kobieta zaczerwieniła się i usiadła na stanowisko.
Welington wstał. Złożył ręce za plecami.
- Nie ścigamy ich. Chcę mieć pewność, że nie będą nam się naprzykrzać, kiedy będziemy pomagać kolonistom.



niedziela, 30 listopada 2014

31.11.2514 | Rubieża układu Faris

Kilkaset tysięcy kilometrów od złotego słońca układu Faris, na niebie pełnym gwiazd pojawiła się smuga. Nagle pękła, rozerwana przez błyskawice. Z niej wyłonił się toporny kadłub statku kosmicznego.

Gdy czarna sylwetka opuściła portal, ten zasklepił się z niesłyszalnym w próżni sykiem. Transportowiec liniowy "Grunt" zwiększył moc silników. Wielkie dysze rozgrzały się do czerwoności, kiedy błękitny żar je objął.
Okręt ruszył z prędkością bardzo dużą jak na standardy ludzkiej technologii, jednak w stosunku do rozmiarów wszechświata była to liczba znikoma.

Kapitan Welington stał za konsoletą dowodzenia i obserwował wodospady danych.
- "Grunt" dotrze na orbitę Faris za T-minus osiem godzin - zakomunikował nawigator.
- Sir. Pokłady magazynowe zgłaszają rozpoczęcie fazy przygotowań. Będą gotowi za sześć godzin - odezwał się bosman Steeler.
- Sondy skanujące wystrzelone, sir!
- Działka obrony punktowej gotowe do działania.
- Silosy O-1 do O-4 załadowane. Czekamy na dalsze instrukcje.
Po fali informacji nastąpiła krótka cisza.
- Dziękuję panowie - Welington przejechał palcem po płaskim ekranie terminala - Chcę otrzymywać informacje z sond co pół godziny. Skan całego obszaru. Nie chcę obudzić się z ręką w...
- Sir! - głos dobiegał ze stanowiska infiltracji - Niezidentyfikowane obiekty w liczbie trzy kierują się w naszą stronę.
Kapitan zmarszczył brwi.
- Rozmiary, klasa, cokolwiek? - zapytał nie licząc na odpowiedź, która by go zadowoliła.
- Nic, sir. Mamy tylko termalny odczyt.
- Może to te plazmowe burze... - zastanowił się ktoś głośno z załogi, ale szybko ucichł. Welingtonowi nie udało się go wypatrzeć.
- Nie ma żadnych plazmowych burz - wyjaśnił głośno - To tylko przykrywka.
Załoga milczała.
- Pan Smith jako pierwszy zbadał ten system gwiezdny. Nie chce, żeby ktokolwiek tu zaglądał.
- Czemu więc zapewniamy sobie takie bezpieczeństwo? Znaczy... rozumiem po co, ale czemu w takiej skali? - zapytał nawigator patrząc na kapitana niepewnie.
- Ostrzeżenie przygotowane przez Pana Smitha nie działa w stu procentach i jest on tego świadomy - powiedział Welington, schodząc z punktu dowodzenia - Są tacy, którzy uwielbiają pchać się w sam środek paszczy lwa.
Popatrzył po marynarzach.
- Już nie wspominam o takich o długim języku.
Zdanie wypowiedziane zostało szeptem. Mimo to słowa słyszalne były w każdym rogu pomieszczenia. Kilku z załogi popatrzyło po sobie.
Kapitan skinął na nich głową.
- Wracajcie do obowiązków!
Po czym ruszył w stronę drzwi. Strażnik zasalutował i zawołał:
- Kapitan schodzi z mostka!
Z wszystkich uleciało powietrze i zaczęli zachowywać się swobodniej.

Toporne nierówności kadłuba transportowca zginęły w cieniu, kiedy "Grunt" znalazł się za tarczą potężnego, gazowego giganta Kolosusa.

piątek, 28 listopada 2014

26.11.2514 | Jr-GO/C wali się, wali się...

Stało się.
Najmniej doglądany Tytan rozpadł się. Niby nic dziwnego, ale drużyna wysłana na zwiad do bebechów martwego Jr-GO zauważyła, że maszyna uległa zniszczeniu nie z przyczyn "naturalnych".
Coś pomogło umrzeć Tytanowi.
Ciekawe tylko co.

Przez ostatnie dwa dni nasz technik Gotryk ciężko pracował nad radiolatarnią. Udało mu się, a efekt był niesamowity. Możemy kontaktować się z każdym na odległość co najmniej pięciu kilometrów. Nie sprawdziliśmy jeszcze zasięgu, ale to w sowim czasie.

Robokopowi zużyło się wiertło. Niestety nie mieliśmy części wymiennych. Musieliśmy go wyłączyć i samodzielnie dokończyć drążenie tuneli. Szczęśliwie zostało tego niedużo.
Na pierwszym poziomie robimy ściany i sufit. Wkrótce będziemy kładli matalowe* płytki.

*Matal - rodzaj metalu

Na razie wszyscy, prócz budowniczych, mają zakaz wchodzenia na najniższe piętra kolonii. Brak oświetlenia i wentylacji jest bardzo niebezpieczny, a nie potrzeba nam niezdatnych do pracy kolonistów.

Zwiad wykrył stado trójnogów przechodzące pół kilometra od naszej bazy. Ciekawe co te cholery kombinują.



27.11.2514 | Fragment pamiętnika naczelnego medyka - opis trójnogów

<miejsce na notatki>

<kilka niezrozumiałych wzorów>

<szkic przedstawiający trójnoga>

... są to stworzenia o trzech potężnych nogach. Stąd też ich nazwa. Największe jakie spotkaliśmy do tej pory miały pięć metrów długości, a najmniejsze były zaledwie wielkości pięści.

Trójnogi przypominają połączenie wyjątkowo brzydkiego gatunku gadów z poszatkowanym karaluchem. Są niezwykle zwinne i gdy są rozwścieczone to bardzo ciężko je trafić.

Panicznie boją się ognia. Do tej pory była to jedyna broń przeciwko tym bestiom.

Nie kryję obrzydzenia na widok tych stworzeń. Jestem lekarzem z zawodu i nic nie rani mnie bardziej niż widok cierpiącego kolonisty.

Co do rannych to wszyscy są już na nogach. Porucznik Jim miał mniej szczęścia. Musiałam amputować mu stopę i obiecać, że następny konwój przywiezie nam chirurgów od biotechnologii.

<niezrozumiałe notatki>

poniedziałek, 24 listopada 2014

24.11.2514 | Tunele

Mamy ogrom pracy w kolonii, więc będę się streszczał.

Po powrocie drużyny A skonstruowaliśmy Robokopa. Z jego pomocą zaczęliśmy kopać całą sieć tuneli, w której umieścimy nasz sztab, generatory, sypialnie i wszystko, czego dusza zapragnie.
Na razie jesteśmy w połowie prac, ale już znosimy sprzęt z wahadłowców. Gdyby trójnogi wróciły już niczego nie popsują.

W jednej z komnat zorganizowaliśmy szpital. Nasz medyk naczelny Natalie nie jest zadowolona stanem, w jakim będzie zmuszona trzymać pacjentów przez kilka dni. Wiecie. W powietrzu wciąż pełno kurzu, a po podłodze walają się odłamki skał. To i tak lepsze niż pozostawienie ich na powierzchni. Przynajmniej według mnie.

Mimo naszej interwencji w sprawie gniazda trójnogów, sytuacja nie polepszyła się. Te cholery wciąż przebiegają przez nasze obozowisko, niczym szarańcza. Całe szczęście jesteśmy już przygotowani na ich ataki. Niestety niesmak pozostaje. Szczególnie kiedy łażą po uprawach.

Co do upraw.
Gdy tylko ustawiliśmy pierwszy większy generator w podziemiach, wyprowadziliśmy okablowanie na zewnątrz. Pola uprawne otoczyliśmy dwumetrowym płotem i podłączyliśmy pod prąd.
Goorki zabezpieczone, będzie co żreć w następnym miesiącu.
Bo zapasów z Godziny Zero zostało nam na trzy tygodnie. A przy ciążeniu i temperaturze Faris trzeba jeść znacznie więcej.



niedziela, 23 listopada 2014

23.11.2514 | Zemsta

Podliczyliśmy straty.
Oprócz trzech rannych i jednego brakującego kolonisty (Fredric Johnson się nazywał - Był dobrym budowniczym) straciliśmy:
- Część pól uprawnych Goorków,
- kilka skrzynek z kablami (na cholerę to trójnogom?)
- Wełniane ubrania...
- Zapasy jedzenia na tydzień
- Przebiły opony w drugim łaziku
- Zżarły okablowanie z jednego wahadłowca

Najgorsze jest to, że Kirriam - nasza tropicielka, odkryła, że jest to miejsce ich stałych wędrówek. Nie miałem zamiaru czekać na ich kolejną wizytę.
Wziąłem dwójkę ludzi wyposażonych w miotacze ognia, sam zabrałem paralizator. Poprosiłem Kirriam, żeby zaprowadziła nas do gniazda.
Trzeba było dowiedzieć się, co stało się z Fredriciem, ale także upewnić się, że trójnogi nie wejdą nam w drogę.

Po kilku godzinach ślamazarnego marszu (oba łaziki były niedostępne, a w wahadłowcach szkoda marnować paliwa) natrafiliśmy na dziwny rodzaj trawy. Była to gruba, zbita warstwa białych korzeni, trochę przypominającą sprasowane ośmiornice. Wiele słyszało się o różnych rodzajach obcych. I o ich zwyczajach. Na przykład takich zwyczajach, które nakazywały robalom, zakładać siatkę informacyjną wokół swego gniazda.
Szybko podjęliśmy decyzję. Idziemy dalej. Fredric Johnson był naszym jedynym dobrym budowniczym. Bez niego będzie ciężko.
Po jakiś stu metrach natrafiliśmy na gromadę kopców.
Zaczęliśmy kopać.
Norris natrafił łopatą na coś twardego i postanowił przebić to. Upadł na ziemię z wrzaskiem, kiedy z dziury zaczęły wypełzywać małe pajączki.
Na szczęście Kirriam zachowała zimną krew. Wyrwała mu miotacz ognia i spopieliła małe potworki.
Kiedy ich piski ustały, atmosfera zrobiła się cięższa. Tak jakby cała okolica chciała nas zgnieść.
Zniszczyliśmy jeszcze kilka gniazd i wtedy się zaczęło.
Norris, który stanął na warcie, krzyknął, że widzi jak spod ziemi wygrzebują się trójnogi. Zwarliśmy się i powoli zmierzaliśmy w stronę czystej ziemi.
Jednak rozwścieczone trójnogi nie miały zamiaru nas wypuścić. Otoczyły nas. Sporo czasu i amunicji zajęło przekonanie ich o tym, żeby nas jednak wypuściły.
Gdy tylko wszyscy zeszli z dziwnej ściółki, robale przestały nas gnębić. Wciąż krążyły w polu widzenia. Zbierały swoich poległych wojowników i obserwowały nas.
Nie mogliśmy wrócić tą samą trasą, więc nadłożyliśmy drogi. Bezpieczeństwo najpierw.

W drodze powrotnej okazało się, że wyprawa jest wielce udana. Znaleźliśmy zaginionego budowniczego! Zgubił się, fajtłapa, podczas nocnej zawieruchy.


sobota, 22 listopada 2014

23.11.14 | Poranek pełen ulgi

Tutaj znowu Lorenzo...
Huh...
Nie spodziewałem się, że będę opisywał wydarzenia jak jakiś internetowy dziennikarz. Jestem za stary na takie rzeczy. I być może już za stary na prowadzenie kolonii.

Naprawdę. Założyłem w swoim życiu sześć koloni. Wszystkie z nich są dzisiaj wspaniale prosperującymi ośrodkami handlu i przemysłu. Faris Dwa jest moją siódmą. I chyba najgorszą zmorą z nich wszystkich.
Nawet Verutoli nie sprawiło mi tyle kłopotów. Mnóstwo problemów z tamtejszą fauną. Przynajmniej mieliśmy karabiny.

A tutaj?

Sprawdzałem kilkakrotnie, czy skrzynie z bronią są w transportowcu. Kilkakrotnie. Wytargowałem je w zamian za zwierzęta, które naczelnik chciał mi wcisnąć.
W dupie z jego zwierzętami. Wolę nie jeść mięsa, niż skończyć z rozszarpanym brzuchem i przegryzionym gardłem. Inni koloniści też są takiego zdania.
I proszę. Pierwsza noc i jakieś stado obrzydliwych trójnogów oblazło nasz obóz. Biorę najsilniejszych chłopaków, biegniemy do naszej prowizorycznej zbrojowni, a tam pustki. Może przestawione. Szukamy i nic. Jakby diabeł ogonem nakrył. Została skrzynka z pięcioma paralizatorami i dwa miotacze ognia.
Przez to wszystko troje ludzi jest ciężko rannych, a jeden gdzieś zaginął.

Pierwsza noc, a ja już mam wyłączonych czworo ludzi. Mam ochotę zamordować gołymi rękoma Pana Smith'a. Skończonego kretyna powinno się wyrzucić przez śluzę prosto do czarnej dziury.
Zostawienie kolonii bez wsparcia okrętu kolonizacyjnego, bez zaawansowanego sprzętu... To jak wystawienie nas na pożarcie planety.
One bronią się. Rękoma i nogami zapierają się przed nami jak przed zarazą. Nie przepuszczą żadnej okazji, żeby zakopać nasze ciała głęboko pod ziemią... albo wręcz przeciwnie. Wystawią nabite na pal, krzycząc: "Patrzcie, co stało się ze śmiałkami, którzy odważyli się po nas sięgnąć!".
Ja jednak znam te sztuczki. Sześć dobrze prosperujących kolonii. Ta będzie siódmą. Dopilnuję tego.


22.11.2514 | Godzina Zero

Faris II
Punkt zrzutu - tymczasowe lądowisko
22.11.2514 NK 05:17ck

-------------------------------------------

Poranny blask słońca zalał matową powierzchnię lekkiego transportowca, stojącego na mało żyznej równinie. Światło ospale objęło wszystkie maszyny, po czym resztę okolicy.
Cztery latające jednostki kolonistów ustawione były wokół ogniska, niczym mur.
Największy z nich, miał służyć jako centrum dowodzenia. Blady mężczyzna popatrzył na wszystkich swoich podwładnych. Odchrząknął i powiedział:
- Witajcie na Faris Dwa. Mam nadzieję, że będzie się nam dobrze współpracowało.
Lorenzo nie był dobry w przemowach. Wiedział jednak, że kolonistom potrzeba nadziei i spojrzenia w przyszłość.
- Naszym celem jest założenie takiej kolonii, która będzie w stanie samodzielnie się utrzymać, a w przyszłości stanie się stolicą tej planety. Wyzwanie jest olbrzymie, ale pracując razem będziemy w stanie pokonać każdą przeciwność losu. Jak nazwiemy kamień węgielny tej planety? Jak nazwiemy swoje pierwsze miasto na Faris Dwa?

Wokół ogniska rozległa się zagorzała rozmowa...

25.11.2514 - "Poprawa" ~ Kanclerz IZ Dominic Glauer

Od: dominic_glauer
Do: john_smith
D/G: 25.11.2514/21:40cz

-----------------------------------------------

Szanowny Panie Smith,

Wedle ostatnich danych Faris Dwa nie powinna być poddana kolonizacji.

Faris Dwa trafiła na Listę Światów Niezdatnych do zamieszkania znanych Imperium Ziemskiemu z oceną -8/10. Znikome ilości podstawowych metali.
Dziwne anomalie, najsilniejsze na biegunach.
Planeta jest pełna niezbadanych form życia, a po skanowaniu tektonicznym odkryliśmy coś dziwnego.
W układnie planetarnym w którym znajduje się Faris II pojawiają się burze plazmowe, które uniemożliwią podróżowanie na planetę.

Pozdrawiam,
Dominic Glauer

22.11.2514 | Lądowisko Wahadłowca A07

4 lata temu...

Mangusta "Lugo"
Lądowisko wahadłowców A07
22.11.2514 NK 02:00cz

-----------------------------------------

Niski, blady mężczyzna przybył do wahadłowca, przypominającego cegłę, w towarzystwie eskorty.
Nagle wokół niego rozległ się pikający dźwięk. Mężczyzna wyciągnął telepada z kieszeni i wyciągnął rękę przed siebie.
Nacisnął przycisk.

- Pan Lorenzo - odezwał się głęboki głos skutecznie zagłuszany przez głośno szumienie silnika. Wizualizacja rozmówcy była niemożliwa. Zbyt duża odległość dzieliła ich od siebie, rzędu kilkuset tysięcy kilometrów. 
- Pan Smith - w głosie bladego mężczyzny pojawiła się nutka pogardy - Czemu zawdzięczam ten zaszczyt?
Smith albo nie usłyszał albo zignorował pytanie swojego rozmówcy.
- Z tego co wiem wyląduje pan na Faris za trzy godziny. Dostanie pan do dyspozycji piętnastu ludzi. Macie zabezpieczyć wykopy.
Twarz Lorenzo nabrała marmurowej bieli.
- Piętnastu ludzi? - Prawie syknął.
- Tak, panie Lorenzo - odpowiedział Smith beznamiętnie - Piętnastu ludzi. Nie będziecie mieli Godziny Zero. "Lugo" jest potrzebny gdzie indziej.
Blady mężczyzna był już biały ze złości.
- Niemożliwe jest utrzymanie trzech miejsc z piętnastoma ludźmi w dobrym stanie. Patrzyłem na mapy. To są trzy kilometry różnicy. Co najmniej trzy! Bez łazików i całego sprzętu...
- Dostaniecie tylko część zestawów - odparł głęboki głos pana Smith - Za miesiąc przybędzie tam konwój z zapasami. Liczę na Ciebie, Lorenzo. Bez odbioru.
Piknięcie oznajmiło, że połączenie zostało zerwane.
Wściekły, blady mężczyzna przeżuwając przekleństwa, wkroczył na pokład wahadłowca.

22.11.2514 | Powierzchnia Faris

Powierzchnia Faris II
22.11.2514 NK 00:08ck

----------------------------------------

Tytan opadł ciężko na ziemię. Jego upadek wstrząsnął całą okolicą. Potężny obłok szarego kurzu uniósł się w miejscu lądowania.
Olbrzymi robot rozłożył trzy ostre odnóża wbijając je w podłoże.
Ciężki odwłok dotychczas przechylony na bok, wyprostował się do pionu. Glebogryzarki pojawiły się nad ziemią i po chwili przeszły przez skałę jak przez masło.

Na horyzoncie było widać czarne sylwetki pozostałych Jr-GO. Każde z nich skrupulatnie wykonywało swoją pracę.

piątek, 21 listopada 2014

22.01.2514 | Niska orbita Faris

Mangusta IZ "LUGO"
Orbita Faris II
22.11.2514 NK 00:06cz

------------------------------------

Metalowy kadłub "Lugo" zadrżał, kiedy Tytany opuściły doki. Trzy Jr-GO odczepiły się spod spodu okrętu górniczego i zaczęły łagodnie opadać w stronę atmosfery.

Po kilku minutach uruchomiły dysze korygując tor lotu.  Każde z ogromnych wierteł otrzymało unikalne współrzędne na powierzchni Faris. Współrzędne te, wybrane przez najlepszych geodetów, wskazywały najpłytsze i najbogatsze położenia rud metali.

Wspomniane wcześniej Riictum leżało poza zasięgiem zwykłego człowieka, a nawet robopysków Tytanów. Leżało bardzo głęboko i potrzeba było o wiele więcej czasu, żeby móc zacząć eksploatować te złoża.


21.11.2514 | Wysoka orbita Faris II

Mangusta IZ "LUGO"
21.11.2514 NK 15:06cz

--------------------------------------

Czarna sylwetka okrętu Imperium Ziemskiego odcinała się na jasnoniebieskiej kuli. Na planetę Faris II miały zostać zrzucone pierwsze Jr-GO nazywane przez starych górników Tytanami Ziemi.
"Tytany" były długie na kilometr. Ich sylwetka przypominała olbrzymie, stożkowate owady.

Wkrótce ich odwłoki miały wkopać się głęboko w powierzchnię Faris, by tam dobrać się do najsłodszego owocu tej kolonii - Riictum.


czwartek, 20 listopada 2014

20.11.2514 | Wiadomość zwrotna

Od: john_smith
Do: dominic_glauer
D/G: 20.11.2514/15:39cz

-----------------------------------

Szanowny Panie Kanclerzu,

Z wielką wdzięcznością przyjmuję informacje o Faris II. Zostaną wykorzystane jak najlepiej.

Nie jestem szaleńcem Panie Glauer. Jestem człowiekiem interesu. Przekona się Pan o tym wkrótce.

Z wyrazami szacunku,
John Smith

20.11.2514 | Krótka Notka o Faris II

Od: dominic_glauer
Do: john_smith
D/G: 20.11.2514/14:20cz

-----------------------------------------

Szanowny Panie John Smith,

Prosił mnie Pan o krótką notkę o Faris II. Oto i ona:

Faris Dwa to niegościnna planeta pełna niespodzianek dla śmiałków, którzy odważyli się ją ujarzmić. Z jednej strona pokryta gorącą i nieprzebytą dżunglą, z drugiej zaś chłodna tundra. Biegun północny jest upalną pustynią, a południowy skuty jest lodem.
Faris Dwa trafiła na czarną listę światów zdatnych do zamieszkania znanych Imperium Ziemskiemu z oceną -3/10. Mimo to jest wielu chętnych do zasiedlenia jej. Głównym powodem podjęcia takiego ryzyka są bogate złoża naturalne ukryte głęboko pod powierzchnią planety.
Koloniści będą wystawieni na próby, które mogą zachwiać ich duszami.
Zaleca się wybierać ludzi uzbrojonych w boską cierpliwość i heroiczną odwagę.

Podpisano:
Kanclerz do spraw kolonizacji światów IZ Dominic Glauer

PS: Mam nadzieję, że nie jest Pan na tyle szalony, żeby próbować podbić ten świat.